poniedziałek, 1 października 2012

niby ok...

Cześć wszystkim. Nastał przez wszystkich najmniej oczekiwany poniedziałek,a wraz z nim nauka i inne szkolne sprawy. Ugh. Pisałam już wam kiedyś,że nienawidzę szkoły? Nie? To piszę. Nienawidzę szkoły! Dzisiejszy dzień nie był jakoś straszny,czy coś. Nie. Wręcz przeciwnie. Minął szybko i przyjemnie. Nawet udało mi się załapać w miarę pozytywne oceny. Niby wszystko jest OK. W szkole,w domu...relacje z przyjaciółmi również są dobre. Ale jednak jest coś na rzeczy. Brak mi czegoś. Nie wiem czego,ale próbuję się domyślić. Idzie mi to raczej marnie,więc chyba sobie odpuszczę...Czasami mam wrażenie,że to wszystko jest bezsensu. Nie mam siły na nic. Dosłownie. Wiem, to głupie. Brakuje mi czegoś i jest mi z tym cholernie ciężko. Chodzę często smutna. Czasami gadam od rzeczy żeby inni się nie domyślili. Nie lubię zwierzać się innym z moich problemów. Wolę dusić to w sobie. I tu tkwi błąd. Powinnam podejść do najbliższej mi osoby i wszystko opowiedzieć. Wszystko co leży mi na sercu. Ale nie potrafię. Nie jestem taka. Jestem głupia,wiem. Czasami na siłę słucham bezsensownych piosenek byle tylko nie myśleć o tym co mnie dręczy. Ale wtedy robi mi się jeszcze gorzej. Denerwuję się...Może jest to spowodowane tym,że mój tata wyjechał i nie widzę go już przez dłuższy czas? Możliwe. Przed jego wyjazdem nasze relacje się zagęściły. Chodziliśmy razem na zakupy,spacery,więcej rozmawialiśmy. Było dobrze i...wesoło. Tata zawsze potrafi poprawić mi humor. Zawsze mnie w coś wkręci. Zawsze jest wesoło. Nie mówię,że z mamą tak nie jest. Jest. Oczywiście. Ale to nie to samo. Jeden rodzic to nie to samo co dwoje. Zawsze byłam przyzwyczajona mieć przy sobie mamę i tatę. Mamę,która pomoże mi w moich nastoletnich humorkach,a tatę,który odrobi za mnie zadanie z matematyki lub polskiego. Tak...zbyt mocno za nim tęsknie. Pisząc to zrobiło mi się cholernie smutno,ale mimo tego mam uśmiech na twarzy. Uśmiech zagościł na mojej twarzy,ponieważ wreszcie to z siebie wydusiłam. W sumie nawet nie musiałam. Samo wyszło. Teraz przynajmniej wiem,co jest na rzeczy. A zrobiło mi się smutno,ponieważ pisząc to moja tęsknota się pogłębia. Cieszę się,że mogłam tutaj wszystko napisać. Jest mi zdecydowanie lżej. Wiem,trochę zanudziłam. Ale w końcu to mój blog więc mogę pisać tutaj wszystko co mi się podoba. Dziękuję za przeczytanie. Miłego popołudnia.



1 komentarz:

  1. Nie wiem czy Cię to pocieszy, ale ja do mojego taty też jestem cholernie przywiązana i za każdym razem, gdy się z nim żegnam, to ściska mnie w gardle. Np wczoraj widziałam go ostatni raz, aż do grudnia, bo następnym razem przyjedzie dopiero na święta...

    OdpowiedzUsuń

toleruję obserwowanie za obserwowanie :)