wtorek, 27 listopada 2012

ogółem.


Dołuje mnie fakt,iż dzisiaj jest dopiero wtorek. Ten tydzień daje mi mocno w kość,mimo tego,że dopiero się zaczął. Mam dość nauki i innych obowiązków,które muszę pełnić w trakcie tych pięciu nieszczęsnych dni. Miałam napisać wcześniej notkę o pewnych przemyśleniach,ale uznałam,że byłoby to bezsensu. Ostatnio w moim życiu nie jest dobrze. Niektórzy z was mogą powiedzieć,że inni mają gorzej.Otóż nie jest to prawdą. Każdy z nas swój własny 'koniec świata' przechodzi inaczej. Moim akurat jest ta sytuacja. Nie będę pisała o co chodzi bo wolę zostawić to dla siebie. Pomyślelibyście,że jestem naprawdę nienormalna albo niezrównoważona psychicznie...Mhm,milusio. Poza tym wszystkim,nic ciekawego - jak zwykle się nie dzieje. Wstaję,idę do szkoły,przychodzę,uczę się,robię coś i idę spać - tak wygląda schemat mojego dnia. Ciekawie,prawda? Czasami wolałabym wrócić do czasów,gdy żyłam pełnią życia i nie przejmowałam się niczym. Teraz jest całkowicie inaczej. Wszystko obróciło się o sto osiemdziesiąt stopni. Nie mogę jednoznacznie stwierdzić,czy jest dobrze czy też źle. Po prostu nie wiem...i to mnie właśnie denerwuje. Z jednej strony dobrze,z drugiej źle...Ugh,denerwujące,naprawdę. A jak u was? Również macie takie dni,w których pragnęlibyście wrócić do dawnych czasów? Miłego popołudnia :)

piątek, 23 listopada 2012

weekend

Witam się z wami z pozytywną energią...dlaczego pozytywną? Hm,może dlatego,że nadszedł weekend,którego od pewnego czasu potrzebowałam. Bardzo potrzebowałam. Duża ilość nauki i innych spraw,które musiałam wykonać sprawiała,że moja głowa codziennie eksplodowała. Mimo dużej ilości tabletek przeciwbólowych nie dało się stłumić tego potwornego bólu głowy. No cóż...dobrze,że mamy kochany weekend. W sumie moje plany na te dwa dni nie są jakoś specjalnie urozmaicone. Znając życie,spędzę je leniuchując i ucząc się - nic nowego. Zwlekałam z dodaniem notki dlatego,że czekałam na jakieś konkretne zdjęcia...ale cóż. Na razie muszę czekać,aż mój kochany fotograf wyzdrowieje...mam nadzieje,że nastąpi to już niedługo! :) A póki co musicie zadowolić się jakimiś bezsensownymi sweet zdjęciami,haha:


Dzisiejsze popołudnie spędziłam z kochaną przyjaciółką,której widać pokój na zdjęciach. Zrobiłyśmy nasz specjał kulinarny tzn. kurczaczki i frytki...tak,a miałam się odchudzać. Ugh,mam nadzieje,że niedługo dorwie mnie werwa,która rok temu pozwoliła schudnąć mi aż 7kg. Ok,nevermind. Aktualnie leżę na łóżku i rozmyślam...a wy jak spędzacie dzisiejszy wieczór? Macie zamiar zrobić coś konkretnego w ten weekend?:)
Dobranoc!

niedziela, 18 listopada 2012

nowe drobiazgi :)

Cześć wszystkim! Jak mija weekend? Ja przez całe dwa dni trochę się rozleniwiłam...są w tym plusy i minusy. Wreszcie miałam trochę czasu na swoje sprawy...m.in poszłam do kina z M. Było naprawdę świetnie. Był ktoś z was już na ''Przed Świtem cz.2''? Jeżeli nie,to naprawdę naprawdę polecam! Mimo tego,że film w niektórych momentach różnił się od książki,nie żałuję,że obejrzałam jego ekranizację. W pewnym momencie razem z M. zaczęłyśmy płakać jak głupie,haha! Kocham spędzać z nią czas. Daje mi naprawdę ogrooom pozytywnej energii! Hm...wróćmy do tytułu posta...:) Chciałabym wam dzisiaj pokazać pewne drobiazgi,które przyszły z iloko.pl,a mianowicie:


Za obydwie rzeczy zapłaciłam ok. dziewięciu złotych...Naprawdę się opłacało! Kocham kupować biżuterię na iloko...można znaleźć tam świetne rzeczy  i do tego w bardzo przyzwoitej cenie :)
Cóż...dzisiaj niedziela i weekend dobiega ku końcowi. Znowu czekają nas zmagania z nauką i innymi obowiązkami szkolnymi. Jutro na szczęście mam tylko cztery lekcje,więc nie będzie tak źle...mam nadzieje!

Muszę się zbierać...jadę z rodzicami do Ikei po łóżko...w końcu,ahh! Mam nadzieje,że mój pokój do środy będzie skończony. Więc...miłego popołudnia!

środa, 14 listopada 2012

Cześć wszystkim! Z racji tego,iż trzecioklasiści mają testy,mam przez całe trzy dni na 11...akurat mam wolną chwilkę,więc postanowiłam tutaj coś napisać. Ostatnimi czasy,mam sporo wolnego czasu,ale nie umiem złożyć zdań w logiczną całość i dlatego,tak zwlekałam na dodanie notki. Dzisiejszy post,tak jak poprzedni nie będzie o czymś konkretnym..Na razie musicie zadowolić się moimi dennymi wypocinami,bo w mojej głowie jak na razie nie rodzi się jakiś genialny pomysł na post. Trudno.
Wspominałam wam,że mam remont? Nie? To wspominam. Tapetowanie zostało zakończone. Teraz pozostała tylko kwestia mebli,ale mój tata wpadł na ''genialny'' pomysł. Chce mi zmienić panele w pokoju bo  moje aktualne są w marnym stanie. Są tego plusy i minusy. Plusy są takie,że mój pokój będzie wyglądał tak jak powinien,a minusy są takie,że ''wprowadzę'' się do swojego pokoju za 3-5 dni. Świetnie...
Poza tym, na dworze robi się coraz zimniej...Mróz,wiatr itp. powodują,że resztki mojego dobrego samopoczucia spadają ku dole. Aktualnie ćwiczę na dzisiejszą kartkówkę z niemieckiego i pomału się zbieram. Życzę wszystkim miłego dnia! :-))



niedziela, 11 listopada 2012

dobre samopoczucie

Cześć wszystkim! Przepraszam,za moją kilkudniową nieobecność...niestety nie miałam czasu ani nawet weny,na napisanie tutaj czegokolwiek konkretnego...W sumie,dzisiejszy post również nie będzie jakiś ciekawy...po prostu musiałam tutaj coś napisać. Jakieś wypociny. Bzdury. Nic ważnego.
Dzisiejszy dzień mogę powiedzieć,że był inny. Po raz pierwszy od dłuższego czasu poczułam,że jestem w malutkim stopniu szczęśliwa...od pewnego czasu czułam,że psychicznie umieram i nie było to wygodne.  Dni przepełnione smutkiem nie są dobre...zdecydowanie ich nie lubię. Zastanawiam się co spowodowało,że poczułam się inaczej niż zwykle. Może kilka wesołych godzin spędzonych z najukochańszą przyjaciółką na świecie? Może. Może to,że w pewnym stopniu spełniam swoje pragnienia? Może. Może to,że postawiłam na swoim? Może. A może wszystkie wcześniej wypisane czynniki? Nie wiem...ale to nie ważne...ważne jest to,że poczułam się inaczej...poczułam,że żyję. Nie wiem czy to dobre określenie,ale zaryzykuję. Cóż...cieszę się i to jest najważniejsze. Czuję,że zmiana mojego samopoczucia nie będzie trwać długo,szkoda. Lubię cieszyć się z najzwyklejszych rzeczy. Lubię. Naprawdę.
~*~
Czy was również mdli na myśl o zbliżającym się tygodniu szkolnym?  Mnie bardzo. Do tego bardzo stresuję się jutrzejszym dniem...W sumie nie powinnam,ale nie potrafię inaczej. Boję się,że się pomylę...boję się,że coś źle pójdzie,boję się występować. Po prostu. Nic na to nie poradzę. Poza tym,weekend trwa zdecydowanie za krótko. Jak z piątku nagle zrobiła się niedziela? Ugh. Wszystko trwa tak krótko. Czas leci jak piasek przez palce. Nim się obejrzymy będziemy dorośli albo w ogóle nas nie będzie. I tu jest problem. Czas leci jak szalony w nieznanym nam kierunku. Dostosowujemy się i to jest sens naszego istnienia. Nasze życie można porównać do wędrówki w nieznane krainy. Nie,nie...nie powinnam się smucić. Pisząc co kolejne zdanie w tej notce,czuję jak moje samopoczucie spada w dół. Nie. Mówiłam,że mój dobry humor nie będzie trwał długo?


czwartek, 8 listopada 2012

Cześć wszystkim. Dzisiejszy dzień był jeszcze gorszy niż wcześniejsze. Tym razem,czułam się źle fizycznie...Przez cały dzień miałam wrażenie,jakby ktoś wbijał mi nóż do pleców i brzucha. Myślałam,że nie wytrzymam. Czułam się naprawdę źle...phi,co ja piszę? Do tej pory tak się czuję. Ból mimo wielu tabletek nie ustępuję,a ja z minuty na minutę czuję się coraz gorzej. Nie pamiętam kiedy ostatni raz miałam tak silne bóle menstruacyjne...ale nieważne. Bo niby kogo obchodzi mój nieustający ból brzucha? Nevermind.
~*~
Dzisiejszy dzień w szkole mogę powiedzieć,że był całkiem niezły. Załapałam kilka pozytywnych ocen i w sumie jestem zadowolona. Przepraszam,ale muszę to napisać: Jestem z siebie dumna. W tym roku mój tok nauczania zmienił się o sto osiemdziesiąt stopni. Moje oceny,a oceny z pierwszej klasy...wolę o tym nie wspominać...nie warto. Po prostu w tym roku stwierdziłam,że jeżeli dalej będę uczyć się,tak jak się uczyłam,nie będę miała z tego żadnych korzyści w przyszłości. Po prostu.
W sumie dzisiejszy post nie będzie o niczym konkretnym. Nie mam weny twórczej...znając życie dopadnie mnie w najmniej oczekiwanym momencie,ale nic...nic na to nie poradzę. Poza tym,jestem bardzo zaskoczona ilością obserwatorów i komentarzy pod poprzednim postem! Naprawdę wszystkim dziękuję za odwiedzanie i czytanie moich wypocin! :) A wam jak minął dzisiejszy dzień? Jak tam wasze oceny?



Dobrej nocy! xx

poniedziałek, 5 listopada 2012

I want be happy

Potrzebuję silnej dawki szczęścia w trybie natychmiastowym.
~*~
Rzeczywistość otaczająca mnie,jest męcząca. Jestem przemęczona tym wszystkim. Nauką. Szkołą. Remontem,choć dobrze się nie zaczął...WSZYSTKIM. Potrzebuję odpoczynku. Potrzebuje chwili spokoju i oczyszczenia. Potrzebuję w trybie natychmiastowym. Nie wiem czy to przemęczenie jest ''chwilowe''...chcę,aby jak najprędzej się zakończyło. Mam tego dość. Po dziurki w nosie. W czterech literach. Najlepiej,żeby zakończyło się teraz. Chcę być otoczona szczęściem. Od nóg do głowy. Od prawej do lewej strony. Po prostu. Chcę być szczęśliwa. Chcę cieszyć się do bułki z serem. Do drzewa. Do wszystkiego. Po prostu. Dlaczego,gdy dołujemy się jesteśmy smutni? Moglibyśmy być szczęśliwi...bezsensu. Wszystko jest bezsensu. Bo po co to wszystko? Nie ważne...pytanie,które od pewnego czasu krąży w mojej głowie...z czasem robi się naprawdę irytujące. Chciałabym być ciągle szczęśliwa. Szczerze się uśmiechać. Bawić się. Nie wytrzymuję. Psychicznie i fizycznie. Potrzebuję oczyszczenia(?). Czasami mam wrażenie,że jestem stworzona tylko do tego,aby być smutnym. W moim przypadku,każda wesoła chwila idzie w niepamięć...a smutne tworzą najbardziej widoczne rysy na mojej psychice. Dlaczego? Dlaczego jest tak bezsensu? Życie jest dziwne. Ja jestem dziwna. Dlaczego? To wszystko jest nienormalne. Dlaczego jest tak,a nie inaczej? Mogłabym być...nie,nie,nie,nie. Często zdarza mi się to powtarzać...ale z czasem zaczęłam nienawidzić tego stwierdzenia. Powinnam cieszyć się tym co mam...ale ja nie potrafię. Nie doceniam tego co Bóg mi dał. Po prostu. Chciałabym więcej...więcej i więcej. Dlaczego tego nie doceniam? Brakuję mi tego,czego nie mam. Dziwne...jak można tęsknić za czymś,czego nigdy się nie miało? Bezsensu. Wszystko. Jest. Bezsensu. Czasami właśnie dopadają mnie takie myśli...i właśnie dzisiaj jest to czasami. Nienawidzę tego beznadziejnego uczucia. Czuję się nikomu niepotrzebna. Niewidzialna,choć otaczają mnie wspaniali ludzie. Czuję się niedowartościowana. Po prostu. Nienawidzę zakładać sztucznego uśmiechu,kiedy w środku panuje tornado. Chciałabym czuć się jak wieża,a nie jak płaski dom. Po prostu. Mam ochotę stąd wybiec. Wybiec gdzieś daleko,ale szybko wrócić. Na chwilę. Obiecuję,że naprawdę szybko wrócę. Momencik i będę z powrotem. Naprawdę. UGH. Mówię: dość. Chcę coś zmienić. Chcę się zmienić. Jak kiedyś. Normalną być...chcę. Ale ja jestem normalna,więc co jest ze mną nie tak? A może to nie o mnie chodzi? Chodzi o kogoś innego. Nie wiem. Być może to dobry pomysł...może to pierwszy stopień do bycia szczęśliwym. Może. Czaspokaże. 

piątek, 2 listopada 2012

life...ohh life?

''Po co to wszystko?'' To pytanie krąży w mojej głowie już od pewnego czasu. Sama nie wiem kiedy zaczęłam rozmyślać nad znaczeniem słowa ''życie''. Po co się starać? Po co być szczęśliwym? Po co to wszystko? Skoro i tak umrzemy...Po co rano wstawać,skoro i tak wieczorem znów się kładziemy? Po co się ubierać? Po co jeść śniadanie,skoro i tak to później strawimy? Po co iść do szkoły,skoro i tak później z niej wrócimy? Po co się uczyć,skoro za jakiś czas nie będziemy tego pamiętać? Po co wracać,ze szkoły skoro i tak będziemy musieli do niej iść? Po co się starać? Po co żyć? Po co to wszystko? ''Ciągły wyścig szczurów,godziny stracone na czymś,co i tak po tych wszystkich latach stracimy''. Po co przywiązujemy się do ludzi,skoro niektórzy z nich odejdą przez zaniedbanie lub zbiegiem czasu przestaniemy być dla nich kimś ważnym...Po co to wszystko? Denerwujące jest to pytanie. Nie znam na nie odpowiedzi. Nie umiem tego wytłumaczyć. Dziwne. Nienormalne. Po co w to brniemy? Dla satysfakcji,którą odniesiemy po tych wszystkich czynnościach? Ale po co nam ona? I tak umrzemy. Bez sensu,ale jednak...dalej w to brniemy. Brniemy w to bo taka jest idea życia. Brniemy,choć nie wiemy jak...nie wiemy gdzie. Czujemy się zagubieni bo nie wiemy...po co to wszystko? Nic z wykonywanych przez nas czynności,nie ma dokładnej odpowiedzi...Pijemy bo nie chcemy się odwodnić,nie chcemy umrzeć bo chcemy żyć...po co żyć? po co to wszystko? Błędne koło. Myślę,że odpowiedź gdzieś jest. Daleko,ale jest. Ktoś musi wiedzieć,po co to wszystko? Nie wiem...ale dalej w to brnę.